Trzecia relacja Tomka z Afryki
Habari !
To powszechne przywitanie w
języku swahili. Witam Wszystkich w rozpoczętym już piątym miesiącu
naszej pracy. Pewnie wielu ciekawi jak wygląda nasze życie, nie można
tego oddać ... trzeba tutaj po prostu być i przeżyć to wszystko z tymi
ludźmi dla których tutaj jesteśmy. Po czterech miesiącach widzę, ze to
był pomysł trafiony by wyrwać się z szarej Polskiej rzeczywistości, by
moc cos zrobić dla tych dzieciaczków tutaj.
Każdy dzień rozpoczynamy Mszą Świętą. O jak się cieszę że możemy codziennie uczestniczyć w tej uczcie. To Ciało i Krew Pana Jezusa przyjmowane dnia każdego daje wiarę, nadzieje i miłość na każdy dzień... bez nich niemożliwa byłaby praca. Choćby dla tej codziennej Eucharystii warto było przyjechać... niesamowite rzeczy Pan Bóg działa przez ten kawałek chleba. Msza Święta jest w języku swachili, wiec zazwyczaj biorę książeczkę do nabożeństwa po Polsku i sobie jakoś radzę. W niedziele Msza Św. trwa około 2,5 godziny. A po niej zwykle prowadzę spotkanie dla parafialnej grupy ministrantów. Obecnie mam w opiece 23 chłopców, 6 kandydatów i 14 maluchów, którzy ''palą się'' by być w przyszłości ministrantami.
Na spotkaniach mówię im o sprawach organizacyjnych, zachowaniu, wyznaczam liderowi ministrantów tematy jakie ma podejmować, ostatnio przygotowałem program motywacyjny dla nich by bardziej się angażowali w to co robią. Zrobiłem ich odpowiedzialnymi za różne rzeczy ! - by każdy czul się ważny i doceniony. A na koniec najlepsza 15 (Ci którzy uzbierają najwięcej punktów) ma pojechać ze mną na wycieczkę - na pobliską górę - ponad 2000 m n.p.m. Spotkanie mamy tez w sobotę - a po nim zabieram chłopaków i sprzątamy razem oratorium, salkę i robimy pranie alb. W powszechne dni tygodnia nie ma ministrantów, wiec przyszła mi myśl by spróbować porozmawiać z chłopcami, którzy kiedyś służyli a teraz są w moim wieku - dwóch się takich ostało... Od kilku tygodni przychodzą w te dni kiedy moi chłopcy są w szkole i pomagają służyć... super przykład dają innym ...to naprawdę buduje... bo panuje tu przekonanie kto został moranem - to jest został poddany obrzezaniu nie zadaje się już z chłopczykami tylko staje się wojownikiem...
W soboty popołudniami organizuję dzieciakom, konkursy piosenek z ocenami...
naprawdę fajna zabawa kiedy dzieciaki śpiewają przez mikrofon, dla niektórych z
nich to pierwszy kontakt z tym dziwnym urządzeniem :) wszystkich startujących
jest około 40-50 osób; kolekcjonują punkty by potem móc otrzymać jakiś skromny
prezent. Kilka tygodni temu, każde dziecko przygotowało jakąś piosenkę... i
wszystko przebiegło zgodnie z planem do momentu aż pod koniec na scenę wyszedł
chłopiec - 7 latek ... przygotował przez nikogo nie spodziewaną ''Dla Jego
Bolesnej Męki'' w języku angielskim. To taki chochlik jeden z wielu które
wkrada się naszym dzieciakom podczas pobytu z nimi:) Za to w weekendy
wieczorami wyświetlamy filmy dla dzieci i młodzieży. Ostatnio na takim filmie
było około 100 osób. Przeważnie włączamy religijne, choć czasem tez potrzebne
są komedie, czy filmy przygodowe, by nie zamykać się w tej jednej dziedzinie i
pokazywać inną rzeczywistość.
W dni powszednie od poniedziałku do piątku - rano, po śniadaniu przez pierwsze
3 miesiące chodziłem do pobliskiego dyspensary (szpitalik) pomagać siostrze -
były to rożne prace, przeważnie wpisywanie metryki dzieciaków do 1 roku życia i
szczepionek. A propos szczepionek, to udało mi się zrobić nawet kilka na polio
:) Prócz tego były techniczne rzeczy takie jak naprawa klamki czy spłuczki,
oraz robienie kopert, waty itp. Od jakiegoś czasu przed południem wziąłem się
za malowanie - pierwsze wymalowałem kilka elementów w salce w której ma ruszyć
krawczarnia, potem na przyjazd biskupa, który mieliśmy 28 grudnia, trzeba było
wymalować warsztaty wokoło - niedawno skończyłem kolejny warsztat - w planach jest
pomalowanie kolejnego miejsca. Jeszcze innym razem trzeba zrobić dekoracje do
kościoła czy zająć się sprzątaniem, to wszystko staram się robić przed
południem. A w wolnej chwili idę do biura księdza i zajmuje się programem
adopcji na odległość. Każde dziecko ma również swoja kopię ankiety - i
wszystkie dane które do tej pory powysyłaliśmy. Obecnie w adopcji mamy około
100 dzieci z Korr – [adopcja] imienna, i dwie małe miejscowości - Lengima i
Ngurnit – [adopcja] bezimienna - gdzie
nie jest konieczna tak duża biurokracja jak w przypadku adopcji imiennej.
Chciałbym w najbliższym czasie również porobić zdjęcia dzieciakom objętym tym
właśnie programem jak tez i przesłać rysunki ich do Polski.
Po południu zazwyczaj jest czas na przebywanie z dziećmi i młodzieżą. Kasia
przeważnie wtedy chodzi do szkoły do podstawówki uczyć plastyki i religii,
natomiast ja organizuje czas dzieciakom z klas 1-3. Organizuje im różnego
rodzaju zawody sportowe - biegi , rzuty czy gry. Czasami tez wożę katechistów
na głoszenie Słowa Bożego do manyat, innym razem przywożę drzewo na opal..
Codziennie, prócz piątku (gdyż mamy adorację), spotykamy się również pod
drzewem blisko kościoła na „Koronce do Bożego Miłosierdzia”' w swahili.
Zaczynamy modlitwę przy zachodzie słońca... niesamowity klimat, po niej każdy
kto chce cos pozytywnego przekazać ma swobodę opowiedzenia krótkiej historyjki,
refleksji.. itp. Wieczorami jest zróżnicowany program.... i tak w we wtorki i
czwartki prowadzimy kawiarenkę internetowa dla osób z zewnątrz - co prawda mamy
jeden komputer, ale jakoś dajemy sobie radę by każdy mógł cos skorzystać.
Natomiast w każdą środę - jest gwoźdź programu, który nie byłem pewny czy się
przyjmie , mianowicie organizuje modlitwy w duchu Taize -zapalam świeczki,
gaszę światła i siadamy z dziećmi przed Najświętszym Sakramentem, przed Panem
Jezusem na krzyżu i oddajemy mu cześć modlitwa, milczeniem, medytacja i
śpiewem. Czytamy wcześniej przygotowane Słowo Boże. Obecnie na wieczorne
modlitwy Taize przychodzi Kolo 30-40 dzieci. Na początku było ich 10-15 :)
Teraz sami pytają mnie czy mogli by przeczytać Ewangelie czy zaśpiewać Psalm.
Bardzo się nimi cieszę, a pewno bardziej cieszy się Pan Bóg, który widzi ich
zaangażowanie. Każdy uśmiech tych małych daje nam motywacje to tego by
pracować. Nawet kiedy przychodzą pochmurne dni.., ale te zdążają się bardzo
rzadko, no bo przecież to pustynia, a na niej prawie cały czas świeci słońce :)
Tomek