Menu

Święta

Sobota, IV Tydzień Wielkiego Postu
Rok A, I
Uroczystość Zwiastowania Pańskiego

Statystyki

Licznik

Liczba wyświetleń strony:
13071

List Pauliny z Zambii

    Godzina 19.30 siedzimy z Karolą na fotelach w naszym siting room, jest cicho, spokojnie...ciemno. Tak ciemno, ze nawet smoła ustępuje miejsca tej ciemności. Wyciągam przed siebie rękę z nadzieja, ze gdzieś w tej ciemności wymacam święcę, a nie pająka. Cieple światło rozlewa się po pokoju...patrzę na ścianę. A po jej płaszczyźnie przesuwa się półmetrowy, złowieszczy cień...zanim umrę z przerażenia dostrzegam przed świeczką komara wielkości paznokcia...uff jak to ciemność zmienia wszystko dookoła. W półmroku dostrzegam jeszcze postać jaszczurki, którą nazwałyśmy Grizelda, wielkiego karalucha, kilka pająków....dobrze, ze niedowidzę, bo pewnie kilka większych okazów uszło gdzieś moim oczom. Za oknem słychać nietoperze, cykady, bliżej nieokreślone potwory...są tak blisko, ze jeszcze chwila i przerwą siatkę zawieszoną w oknie, byle tylko dostać się do światła. Zaczyna padać.....
    W myślach jeszcze raz wysiadam z samolotu. Wita nas gorące powietrze, spalona słońcem ziemia, niezrozumiały angielski urzędnika na lotnisku, który 4 razy pyta, czy na pewno jesteśmy turystkami. Wizyta w City of Hope, podroż z Lusaki do Mansy - 800 km. totalnie prostej drogi, 2 zakręty i jeden zjazd na Tanzanię. 3 godzinna kolejka po work permit, których zdezorganizowanym urzędnikom i tak nie udaje się odnaleźć...obiecali przysłać tutaj....a na razie figurujemy jako turystki z wizą na 4 tygodnie.
    Jakby wrażeń było mało dziś przy niedzieli wita nas wspólnota w Kościele. Msza Św. W Bemba...czuje się jak  wśród elfów, które mówią w zupełnie obcym języku. Radość, tańce, śpiewy...o tak....śpiewy wypełniają cały kościół przeciskając się przez szczeliny w dachu, żółte witraże w oknach, unoszą się jak dym coraz wyżej i głośniej, aż nie sposób stać w miejscu nieruchomo. Odnoszę wrażenie, ze cały kościół tańczy na swoich wątłych posadach...to jest Żywa Wiara.
    Po południu wychodzimy na mecz 3ecio ligowe rozgrywki międzyszkolne.  I dopiero teraz widzę Afrykę. Zambia to 70% młodych ludzi i dzieci. Są wszędzie....uśmiechają się, przytulają, nieśmiało dotykają. W podartych sukienkach, bose, brudne...spragnione miłości. Jedna z  dziewczynek trzyma na plecach zawiniątko...zaglądam do środka i natychmiast łzy napływają mi do oczu. To jej młodsza siostra, wychudzona, ledwie przytomna, mętnym wzrokiem  spogląda przed siebie. Afryka, która zadziwia i zachwyca, która ma wiele twarzy, a jedna z nich niewątpliwie są smutne oczy dziecka.
    Bilans 3 dni : spiralki na komary działają tylko na nas, okazuje się, ze przypadkiem wypita woda do mycia rak nadaje się do spożywania i nie powoduje większych dolegliwości, a bez skarpet chodzi się zdecydowanie wygodniej.
    Moi drodzy!!! gdziekolwiek jesteście, w Polsce, Anglii, Mongolii, Ugandzie, na Madagaskarze, w Peru, Kenii, Irlandii...pamiętam o was każdego dnia i dziękuje niebiosom za to, ze jesteście ;) Ogromne dzięki za cudowne pożegnanie na lotnisku, cieple słowa i wsparcie....to przyda się najbardziej ;)
    Na razie o wysłaniu zdjęć nie ma mowy, bo internetu bardziej nie ma niż jest, pozostaje korespondencja pseudo mailowwa (jeśli będzie prąd i czas) Jeśli chodzi o komórkę, to na zambijski numer dochodzą smsy tylko z Ery, a polski orange niestety nie ma jednak zasięgu....no coment.

Gdyby ktoś potrzebował podaje adres do korespondencji:
SALESIAN SISTERS
CHIMESE
KABUBNDA/CHIEFCHIMESE ROAD
P.O.BOX  710 431
Mansa Zambia z pamięcią i modlitwa Paulina MWDB

Zegar

Wyszukiwanie